- Jak oceniasz organizację Turnieju Olimpijskiego w Tokio?
Organizacja Igrzysk Olimpijskich w Tokio musiała być dla Japończyków nielada wyzwaniem. Sportowcy z ponad 200 krajów zostali umieszczeni w wiosce zamkniętej dla osób z zewnątrz. Całości pilnowała marynarka wojenna, wojsko, policja, a nawet helikopter. Zawodnicy byli zakwaterowani w kompleksie szesnastu wielopiętrowych budynków. Na środku wioski znajdowała się dwupiętrowa stołówka otwarta 24 godziny na dobę wielkości supermarketu gotowa sprawnie obsłużyć dowolną liczbę osób. Serwowano w niej najróżniejsze rodzaje kuchni, od japońskiej przez azjatycką aż po europejską, dzięki czemu każdy mógł znaleźć coś dla siebie. W ciągu dnia na terenie wioski dostępna była siłownia oraz piętro gier, gdzie można było zagrać m.in. na konsoli, w tenisa stołowego lub shuriken ninja. Istniała również możliwość skorzystania z pomocy fizjoterapeutów oraz różnego rodzaju sprzętu do odnowy, od zimnych basenów po akupunkturę czy wypożyczenie game ready. Japończycy są niezwykle karnym i punktualnym narodem. Nawet gdy wszystkie osoby zaplanowane do przetransportowania znajdowały się już w busie, kierowca ruszał punktualnie dopiero o wyznaczonym czasie (co do sekundy). Nie było mowy, aby bus czekał, chociażby 30 sekund na spóźnialskich.
- Jaka atmosfera panowała w stolicy Japonii podczas Igrzysk Olimpijskich?
Ze względu na obostrzenia COVID-owe i protesty mieszkańców w Tokio nie było czuć atmosfery Igrzysk. Nie mogliśmy opuszczać wioski. Jednakże każdego dnia spotykaliśmy najwybitniejszych sportowców z różnych krajów, co sprawiało, że można było poczuć się wyjątkowo. Często musiałem hamować ekscytację, widząc sławnego sportowca, bo przecież wszyscy byliśmy takimi samymi olimpijczykami. Spotkałem, a nawet miałem okazję siedzieć obok takich legend jak Yao Ming, bracia Gasol czy Novak Djokovic. Równie niezwykłe było to, że mijając rodaka, nie było możliwości, żeby się nie przywitać czy pozdrowić. To tak jakby witać się z każdym przechodniem na ulicy. Kibicowanie i oglądanie eliminacji różnych dyscyplin, mimo że większość się nie znała to kolejny aspekt, który wpływał na atmosferę przy braku kibiców na trybunach. Byliśmy kibicami każdego Polaka w Tokio.
3. Może coś więcej o udziale kadry 3×3 w Tokio?
Wiele osób zarzuca nam, że pompowaliśmy balonik, mówiąc otwarcie, że jedziemy do Tokio po złoty medal. To nas mocniej mobilizowało i pozwalało wytrwać w momencie zwątpienia, gdy przez długi okres przebywaliśmy poza domem bez rodziny. Życie sportowca jest pełne wyrzeczeń i mało osób o tym myśli mówiąc, czy pisząc, aby wyrazić swoje niezadowolenie z porażki. Sport jest trudny i nie zawsze się wygrywa. Nie zawsze też awansuje się na Igrzyska Olimpijskie. Kiedyś myślałem, że to nieosiągalne marzenie, a teraz byłem tam jako trener. Jestem dumny z każdej osoby, która dołożyła choćby małą cegiełkę do tego sukcesu polskiej koszykówki. Męska reprezentacja koszykówki seniorów powróciła na turniej olimpijski po aż 41 latach!
fot. Polski Związek Koszykówki